Świadectwa
Anna
Chciałabym opowiedzieć wam moje świadectwo. Kiedy miałam 30 lat ciężko zachorowałam na raka.
Miałam dwoje małych dzieci i mamę która pomagała mi je wychowywać. Lekarze bardzo sceptycznie patrzyli na moje wyzdrowienie. Pamiętam bardzo młodego lekarza który zaczynał dopiero praktyki . W sumie byliśmy prawie w tym samym wieku więc kiedy miał wolną chwilkę razem z jedną pielęgniarką spotykaliśmy się na pogawędkach.
Spędziłam dużo czasu w szpitalu ale
nadzieja na wyzdrowienie była prawie żadna.
W pewnym momencie nie
mogłam już się poruszać o własnych siłach, leżałam przykuta do łózka.
Martwiłam się o dzieci co z nimi będzie jak sobie moja mama poradzi z ich wychowaniem. Dużo czasu spędziłam na modlitwie prosząc Boga o uzdrowienie.
Zapadłam w śpiączkę.
Lekarze
powiedzieli moim najbliższym że to koniec że najprawdopodobniej już
się nie obudzę i jest to tylko kwestią czasu zanim odejdę.
Ja
natomiast nieświadoma co się ze mną dzieje znalazłam się nagle nad
rzeką Jordan…..
Rozglądam się z ciekawością i widzę Jana
Chrzciciela który stojąc w wodzie chrzci ludzi.
Z
niedowierzaniem widzę jak Jezus wchodzi do wody widzę gołębia i głos
z nieba
''To jest mój syn umiłowany którego sobie upodobałem''.
Niewiele myśląc postanowiłam iść za tłumem który podążał za Jezusem.
Nie wiem kim byłam nie wiem w jaki sposób ale ja szłam za Jezusem
krok w krok kiedy czynił cuda i nauczał. Nigdy wcześniej nie czytałam
Pisma Świętego wiec było dla mnie niespodzianką co nastąpi później.
Było to piękne wzruszające uczucie iść tak za Jezusem i być obok
Niego i widzieć wszystko to czego dokonał tu na ziemi.
Najbardziej zapadło mi w sercu jedno zdarzenie kiedy Jezus siedział
skulony i przyszedł do Niego Nikodem i zapytał:
'' jakże się może
człowiek narodzić, gdy jest stary? Czy może powtórnie wejść do łona
matki swojej i urodzić się?''
Jezus nie podnosząc nawet głowy
odpowiedział:
''zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto
nie narodzi z wody i z Ducha nie może wejść do Królestwa Bożego"
Kiedy Jezus został aresztowany kiedy był biczowany ja tam byłam ja
widziałam to cierpienie które przechodził. W pewnym momencie Jezus
stanął nie daleko mnie z ranami na plecach z koroną cierniową na
głowie i z tym ogromnym krzyżem który niósł na plecach podniósł głowę
i spojrzał mi w oczy….
Nigdy nie zapomnę oczu które wtedy
na mnie spojrzały. Było w nich tyle miłości jakiej ja nigdy w życiu
nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić. Jezus patrzył na mnie-
grzesznika z taką miłością mimo że właśnie przed chwilą tak bardzo
cierpiał. Jego wzrok do dziś dnia mnie przeszywa- ta ogromna
bezwarunkowa miłość Syna Bożego do nas.
Ta miłość była tak wielka
że aż się pod nią ugięłam i zawołałam.'' Jezu to moje grzechy
sprawiły że Ty tak cierpisz jeśli mi wybaczysz to będę żyć''
Obudziłam się. Czułam się dużo lepiej wiedziałam że będę żyć.
Ordynator szpitala powiedział mojej mamie ze przed śmiercią każdy
czuje się lepiej ale niech ona nie straci głowy bo ja mam tylko 2-3
dni.
Wypisałam się ze szpitala . Po dwóch tygodniach już zaczęłam
chodzić po mieszkaniu Bóg powoli leczył mój organizm po miesiącu już
mogłam wyjść z domu i swoje kroki skierowałam do kościoła.
Minęło 42 lata jestem wśród żyjących nie mam żadnych pozostałości po
tej chorobie nie mam żadnych powikłań jestem zdrowa. Kilka lat temu
zostałam zaproszona do urzędu emerytalnego.
Ładnie się ubrałam i
dziarsko wkroczyłam do pokoju lekarza. Wystarczyło jedno spojrzenie a
rozpoznałam tego samego lekarza z którym kiedyś spędzaliśmy czas w
szpitalu.
Kiedy usłyszał moje imię i nazwisko zaczął się dziwnie
kręcić na krześle spojrzałam mu w oczy i powiedziałam " Pan
Doktor mnie nie poznaje?''
" A dlaczego mam panią pamiętać
?''
Opowiedziałam mu że byłam chora i o moim pobycie w szpitalu i
on sobie mnie wtedy przypomniał.
Padło wtedy pytanie '' jak
to się stało że pani żyje, my mniej chorych odprowadzaliśmy na
cmentarz?''
Opowiedziałam mu o tym że Bóg mnie uzdrowił.
Był
niesamowicie zaskoczony często razem z tamtą pielegniarką mnie
wspominali ale nie wiedzieli że ja przeżyłam. Lekarz był autentycznie
zszokowany nie mógł uwierzyć że to ja po tylu latach w tak dobrej
kondycji stoję dzisiaj przed nim.
Minęło już tyle lat a ja dalej
żyje i teraz już jako prababcia pomagam przy kochanych wnuczkach. Bóg
daje siły, dzielnie sobie radzę nie jestem zależna od nikogo i
codziennie dziękuję Bogu za łaskę uzdrowienia i opiekę nade mną. Od
niedawna zajmuje się ewangelizowaniem ludzi przez internet należę do
misjonarzy którzy działają właśnie dzięki tej nowej technice
komputerowej. Siedząc w domu nie wychodząc na ulice rozmawiam z
ludźmi. Mówię im o Żywym Bogu który oddał swojego Syna aby On umarł
za nas na krzyżu. O Jezusie który zapłacił za wszystkie nasze grzechy
dzięki któremu każdy może otrzymać życie wieczne.
Tak nie wiele
potrzeba aby spędzić wieczność z Bogiem Ojcem a tak nie wielu ludzi
potrafi przyjąć tą prawdę. Jest mi żal tych ludzi i mimo że często
padają nieprzyjemne słowa z ich strony ja nie przestanę głosić
Ewangelii. Chwała niech będzie Bogu.
Anna Madou
Moje imię Anna Madou. Jestem mamą dwóch małych chłopców. Pochodzę z rodziny chrześcijańskiej i o Bogu słyszałam od dziecka. Bóg był bardzo ważną osobą w moim domu.
Jak to w życiu bywa czasami musimy się pośliznąć żeby trafić na dobrą drogę. Teraz już wiem co to znaczy miłość Boga który oddał swojego syna aby każdy kto się do Niego zwróci miał prawo stać się dzieckiem Bożym.
Dzisiaj już wiem jak to jest żyć bez Boga ale jeszcze lepiej wiem jak to jest kiedy Jezus ma cię w swojej opiece.
Ponad 3 lata temu mój mąż stracił prace, ja byłam mamą która wychowywała dzieci więc mąż był jedynym żywicielem rodziny.
Przez 3 lata modliliśmy się do Boga o prace przez 3 bardzo długie lata ufaliśmy Bogu że nam pomoże. Przez te 3 lata w desperacji poszliśmy po pomoc do miasta. Nie mieliśmy innego wyjścia trzeba było dać dzieciom jeść trzeba było je ubrać. Mimo że niektórzy chrześcijanie krzywo na nas patrzyli ja wierzę że ta pomoc była od Boga jak inaczej byśmy sobie poradzili.
Wiele osób w moim zborze bardzo nam pomogło i jestem im bardzo za to wdzięczna.
Wiele innych osób nawet nie wiedziało że jesteśmy w takiej sytuacji staraliśmy się nie pokazywać jaki przechodzimy ciężki okres -mając na buzi uśmiech a w sercach zaufanie do Boga.
Dzisiaj mój mąż ma prace jeszcze nie stoimy twardo na nogach ale jest dobrze.
Dawno nie byłam w Polsce zdecydowaliśmy że jeszcze musi minąć sporo czasu zanim będzie nas stać na ten wyjazd.
Sprawy potoczyły się inaczej zachorowała moja mama. Po długich modlitwach i przemyśleniach postanowiliśmy że ja z dziećmi pojadę do Polski do mamy kto wie czy jeśli odłożę ten wyjazd jeszcze się z nią zobaczę.
Przy Bożej pomocy dzięki temu że mój mąż zaczął pracować udało się nam zebrać pieniądze. Spędziliśmy czas z moja mamą moje dzieci poznały całą moją rodzinę odpoczęły i nabrały nowej radości do życia.
Dzisiaj dziękuje Bogu za te doświadczenia ponieważ dzięki nim jestem inną osobą jestem silna w Bogu i żyje ze świadomością że z Nim przejdę przez wszystkie problemy.